Recenzja filmu

Zatańcz ze mną (2004)
Peter Chelsom
Richard Gere
Jennifer Lopez

Tańczyć (nie)każdy może

Stosowana szeroko przez amerykańskich producentów taktyka polegająca na kupowaniu praw do zagranicznego filmu tylko po to by zablokować jego dystrybucję a następnie zrealizować jego hollywoodzki
Stosowana szeroko przez amerykańskich producentów taktyka polegająca na kupowaniu praw do zagranicznego filmu tylko po to by zablokować jego dystrybucję a następnie zrealizować jego hollywoodzki remake i przedstawić go nie znającym oryginału widzom, zaczyna już mi działać na nerwy. Po raz kolejny boleśnie przekonuję się bowiem, że tym "nowym wersjom" daleko do ich pierwowzorów. Wchodzący obecnie na nasze ekrany i szeroko reklamowy film "Zatańcz ze mną" jest amerykańską wersją głośnego japońskiego dramatu obyczajowego z 1996 roku pt. "Shall we dansu?" w reżyserii Masayuki Suo - jednego z największych przebojów kinowych Kraju Kwitnącej Wiśni, laureata 13 nagród Japońskiej Akademii Filmowej. Oryginalny obraz był ciepłą opowieścią o zapracowanym księgowym, który potajemnie zapisuje się na lekcje tańca. Film w subtelny sposób dotykał wielu współczesnych problemów dręczących Japończyków. Uczęszczając na lekcje tańca główny bohater uciekał nie tylko od codziennej monotonii, ale również od panującego powszechnie przekonania, że powinien cały swój wolny czas wykorzystywać dla "dobra firmy". Ponadto już sam fakt zapisania się na kurs tańca stał w sprzeczności z wieloma japońskimi przyzwyczajeniami. Z napisów pojawiających się na początku filmu dowiedzieć się możemy, że wspólny taniec męża i żony na oczach innych ludzi jest w Kraju Kwitnącej Wiśni czymś wstydliwym, a wręcz niewyobrażalnym. Fabularnie remake jest bardzo wiernym powtórzeniem dzieła Masayuki Suo. Główny bohater, dobrze sytuowany prawnik przechodzi właśnie kryzys wieku średniego. Nie znajdując satysfakcji w życiu zawodowym oraz nie mogąc nawiązać porozumienia z własną rodziną snuje się smętnie po ekranie tęskne spojrzenia rzucając jedynie w stronę okien miejscowej szkoły tańca. Zafascynowany urodą jednej z instruktorek postanawia sam zapisać się na kurs... "Zatańcz ze mną" nie wykracza poza schematy komercyjnej, hollywoodzkiej produkcji. Fabuła jest przewidywalna, postaci papierowe a całość dłuży się niemiłosiernie. Ponadto z filmu zniknęły wszystkie subtelności oryginalnego scenariusza. Zamiast ciepłej historii o kryzysie wieku średniego otrzymaliśmy banalną opowieść, której fabularnie bliżej do wenezuelskiej noweli niż amerykańskiej produkcji w gwiazdorskiej obsadzie. Japoński oryginał góruje nad amerykańskim remake'iem nie tylko fabularnie, ale również aktorsko. Masayuki Suo, w przeciwieństwie do Petera Chelsoma, nie zdecydował się bowiem powierzyć głównej Richardowi Gere, który po sukcesie "Chicago" uwierzył chyba, że jest utalentowanym tancerzem. Niestety, tancerzem jest takim samym jak aktorem, czyli kiepskim. Być może na jego nieporadne wyczyny na parkiecie nie zwrócilibyśmy specjalnej uwagi, gdyby nie tańczył w jednej parze z Jennifer Lopez - gwiazdą, która przez wiele lat pracowała jako zawodowa tancerka. Sztywny, pozbawiony wdzięku oraz odrobiny luzu Richard Gere prezentuje przy ognistej latynosce jak drewniana noga stołowa. Podobnie jak z tańcem, równie nieporadnie radzi sobie z rolą Johna Clarka przez większą część czasu pojawiając się na ekranie z jedną miną. "Zatańcz ze mną" znalazłby się na mojej czarnej liście z adnotacją "nie oglądać, strata czasu", gdyby nie Stanley Tucci - aktor, który po raz kolejny udowadnia, iż jest mistrzem ról drugoplanowych. Zabawna postać Linka Petersona - prawnika i skrytego wielbiciela tańców latynoamerykańskich to jedna z niewielu autentycznych zalet obrazu Chelsoma i jedyna rzecz, która po projekcji utkwi Wam w pamięci na dłużej. "Szkoda, że tytuł 'Lost In Translation' (zagubione w przekładzie) został już wykorzystany" - zżymał się po premierze jeden z amerykańskich krytyków. I trudno się z nim nie zgodzić. Na podstawie wyjątkowego i pełnego trafnych spostrzeżeń japońskiego oryginału hollywoodzcy "specjaliści" przygotowali banalną, schematyczną i mocno nudnawą produkcję, która niczym nie wyróżnia się spośród setek podobnych filmów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po seansie "Zatańcz ze mną" doszedłem do wniosku, że kręcenie filmów tylko i wyłącznie dla pieniędzy... czytaj więcej
Każdy z nas pamięta muzyczny hit wszech czasów pod dużo mówiącym polskim tytułem "Wirujący seks". Równie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones